Intercyza zaufania

Jeśli siadają po przeciwnych stronach, zazwyczaj idzie o rozwód. Jeśli obok siebie, mają inne powody zawierania umowy majątkowej

Małgorzata ma 27 lat. Energiczna, kontaktowa. Prawniczka. Za dwa lata skończy aplikację radcowską. Pracuje od trzech. Ambitna jak piorun, pracowita jak czort.

Po wakacjach wychodzi za mąż. Wie, że rozdzielność majątkowa to najlepsze rozwiązanie. „Uporządkowane” – takiego słowa używa na określenie relacji majątkowych w małżeństwie.

Obsługa ustroju

Małgorzata jak każdy nupturient (narzeczony) i małżonek może ustalić reguły majątkowe przyszłego związku, spisując intercyzę (nazwa małżeńskiej umowy majątkowej zawieranej przed ślubem). Załóżmy jednak, że tak jak większość Polaków z tego prawa zrezygnuje. Wtedy obowiązywałby ją tzw. ustrój ustawowy – wspólnota majątkowa. Oznacza to, że:

majątek, który zgromadziła przed ślubem, nadal pozostaje jej wyłączną własnością (majątek osobisty) i może nim dowolnie dysponować;

dochody z majątku osobistego oraz wszystko to, co zarobi w trakcie trwania małżeństwa, należeć będzie do majątku wspólnego z małżonkiem.

Ustawa z dnia 17.06.2004 roku nowelizująca kodeks rodzinny i opiekuńczy zwiększyła samodzielność małżonków w zarządzaniu wspólnym majątkiem – bez wiedzy współmałżonka można zaciągnąć kredyt (jeśli on/ona o nim nie wiedział, odpowiada wspólnym majątkiem, ale swoimi dochodami już nie) i sprzedać samochód. Tylko wspólnej nieruchomości nie można zbyć bez wiedzy i zgody drugiej strony.

Do takiego systemu Gosia nie ma przekonania. W Polsce w 2005 roku na spisanie intercyzy zdecydowało się 30 tys. małżeństw. Większość zdecydowała się na rozdzielność majątkową (w 1990 roku takich umów majątkowych zawarto niespełna 2 tys.).

Małgorzata uważa, że we wspólnocie majątkowej niejasne jest, co jest moje, a co nie jest moje. Wszystko i nic. Majątek przelewa się jak w naczyniach połączonych.

Rozdzielnie, ale razem

Przed rokiem, kiedy jej narzeczony zakładał firmę, spytała: – Czy wiesz, że gdy podpiszemy intercyzę, będziesz mógł o firmie decydować sam i sam będziesz za nią odpowiadał?

Piotr nie miał pojęcia, że kontrahenci, np. przy: umowach, kredytach, zakupie nieruchomości, zbywaniu ich, będą żądali podpisu żony. Nie wiedział też, że w razie długów wierzyciel może domagać się ich uregulowania z majątku wspólnego Gosi i Piotra. Z ich mieszkania, samochodu, nawet Gosinych oszczędności. A obroty i zobowiązania firmy Piotra znacznie przekraczają zarobki Małgosi, ona też nie jest w stanie ocenić ryzyka decyzji, pod którymi miałaby się podpisać. A do zerwania kontraktu może dojść nie tyle ze złej woli Piotra, ile na przykład z powodu jego choroby, błędu, wypadku czy nieuczciwości kontrahenta.

Jeśli zdecydują się na rozdzielność majątkową, w sytuacji kryzysu firmy ich rodzina będzie dysponować przynajmniej majątkiem zgromadzonym przez Małgosię. Ale uwaga! W sytuacji rozkwitu firmy majątek, który zarobi, będzie wyłączną własnością Piotra. A taki scenariusz przecież zazwyczaj zakładamy.

Rozdzielność majątkowa nie oznacza, że nie będą mieli z Piotrem wspólnych rzeczy. Założyli razem konto oszczędnościowe. Co miesiąc każde z nich wpłaca przynajmniej 1000 zł. Piotr – dużo więcej. Za cztery lata za te pieniądze kupią dom. Wydrukują historię rachunku, zliczą, ile kto wpłacił, i takie właśnie udziały zostaną zapisane w księdze wieczystej nieruchomości. – To jest uczciwe względem Piotra. Bo tak dużo w ten dom zainwestował. Dla mnie zresztą też, widzę, na ile się starałam – mówi Gosia.

Rozdzielność majątkowa nie zwalnia małżonków z łożenia na utrzymanie rodziny. Niezależnie od ustroju majątkowego (prawne określenie), w jakim żyją małżonkowie „(…) są zobowiązani do (…) wzajemnej pomocy i (…) współdziałania dla (jej) dobra” – głosi art. 23 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Granicę tej pomocy wyznaczają z jednej strony potrzeby osób w domu, a z drugiej – zasobność ich portfeli i realne możliwości.

Gdyby to od Piotra zależało, płaciłby za wszystko. Rozliczanie wydatków wynika z potrzeby Małgosi.

– Chcę, by wiedział, że też zarabiam, że może na mnie liczyć – mówi.

Do takiego układu przywykli. Nie mają powodu zmieniać go po ślubie. Choć mama Gosi uważa, że rozdzielność majątkowa nie przystaje do instytucji małżeństwa. Że w małżeństwie nie można nawet pomyśleć, co jest czyje, a co dopiero dzielić!

– Mama wszystko robi z ojcem. Są jak jedno. Ja chcę raczej partnerskiego modelu we własnym związku – mówi Gosia.

Piotr jeździ po świecie. Kończy pisać doktorat i ma propozycję dwuletnich studiów w USA. To dla niego wielka szansa. Małgosia nie rzuci teraz aplikacji, żeby wyjechać – musiałaby po powrocie zaczynać ją od nowa. – Ślub to ostateczna deklaracja, że będziemy razem. Ale wiadomo, jakie jest życie, wszystko może się zdarzyć – trzeźwo patrzą na sprawę.

Mają za sobą kilkumiesięczne rozłąki. Było ciężko. – Wiem, jakie znaczenie ma dla niego rozwój zawodowy. Przetrzymamy. Będziemy się odwiedzać – ma nadzieję Małgosia.

Nikt, wstępując w związek małżeński, nie zakłada rozwodu, ale statystyki są nieubłagane. W Polsce w 2004 roku na 192 tys. ślubów przypadło 56 tys. rozwodów – ponad 30 proc. Średnia unijna jest wyższa – 50 proc. Małgosia w sądzie napatrzyła się, jak się zachowują ludzie, walcząc o komplet sztućców, i nie chce być w takiej sytuacji. U nich w każdym momencie będzie jasne, co jest czyje.

Rozdzielność na wypadek podziału

Za cztery lata, kiedy wybudują dom, przyjdzie czas na dzieci, planują trójkę. Małgosia dlatego robi uprawnienia tłumacza przysięgłego i chce się specjalizować w tłumaczeniach prawniczych. To pozwoli jej pracować w domu, a każdemu dziecku chce towarzyszyć przez pięć pierwszych lat życia. W tym czasie będzie miała znacznie mniejsze niż Piotr możliwości pomnażania swojego majątku.

Od 20.01.2005 roku w polskim prawie istnieje nowoczesne rozwiązanie – „rozdzielność majątkowa z wyrównaniem dorobków” zwana też „rozdzielnością na wypadek podziału”. Aż trudno uwierzyć, że u nas prawie nikt z niego nie korzysta.

Małżeństwo „z wyrównaniem dorobków” funkcjonuje tak jak w sytuacji rozdzielności majątkowej – każdy posiada, zarządza i pomnaża własny majątek – ale gdy dochodzi do rozwodu, „mierzy się”, o ile się powiększył majątek męża, o ile majątek żony, i dzieli sumę przyrostów na pół. Rozwiązanie to chroni tego, kto zarabiał mniej, bo inwestował w rodzinę w innej formie – na przykład wychowywał dzieci i prowadził dom.

Małgosia uważa, że to sprawiedliwe rozwiązanie. Zaproponowała je Piotrowi. O ile zwykłą rozdzielność zaakceptował, o tyle w tym przypadku nabrał podejrzeń, co do intencji przyszłej żony. Rozdzielność majątkowa z wyrównaniem dorobków nie została zaaprobowana.

Za notarialnym stołem

Aby ustanowić inny niż ustawowy ustrój majątkowy, małżonkowie lub nupturienci muszą w obecności notariusza zgodnie i dobrowolnie skinąć głową. Przy użyciu kancelaryjnego stołu sami podświadomie dzielą się na dwie mniej więcej równoliczne grupy. – Jeśli siadają po przeciwnych stronach, zazwyczaj idzie o rozwód. Jeśli obok siebie, mają inne powody zawierania umowy majątkowej – mówi notariusz Grażyna Socha.

Ci pierwsi, ustalając rozdzielność, mówią zazwyczaj: „Skoro nie żyjemy już razem, nie wiem, co się z tobą dzieje, nie mogę i nie chcę odpowiadać za twoje decyzje finansowe”.

– Gdyby siedem lat temu mąż zaproponował mi rozdzielność majątkową, zawisłoby to nad naszym małżeństwem jako brak zaufania. Dziś, w obliczu rozwodu, myślę, że dla kolejnego związku rozdzielność majątkowa to dobre rozwiązanie – stwierdza jedna z rozwodzących się pań.

Ponieważ w polskim prawie małżeńskiej wspólności majątkowej nie można dzielić w trakcie trwania związku – dopiero po orzeczeniu rozwodu. Dlatego często rozwodzący się chcą zrobić rozdzielność majątkową od dziś, polubownie podzielić dorobek, a potem pójść do sądu po rozwód bez orzekania o winie.

Umowa z powodu syna

Joanna i Kamil. Ona po kilkuletnim związku. On po rozwodzie, kilkuletni syn został przy matce.

Jesienią zamieszkali razem. Kilka dni później Kamil wręczył Joannie swoją pensję. Poczuła się jak żona. Włożyła pieniądze (pomniejszone o alimenty na syna) do koszyczka na półce.

Sześć lat później mieli już ślub, dwoje wspólnych dzieci i małe mieszkanko. Joanna namówiła męża na budowę domu. Dręczyła ją tylko jedna sprawa – nie chciała, aby kiedyś dziewczynki musiały się dzielić ich ciężką pracą z kimś, z kim wcale nie muszą, czyli synem Kamila.

„Stawający wyłączają niniejszym aktem obowiązującą ich dotychczas wspólność ustawową, a w związku z tym obowiązuje między nimi rozdzielność majątkowa polegająca na tym, że każdy z małżonków zachowuje majątek nabyty przed i po zawarciu niniejszej umowy oraz zarządza i rozporządza całym swoim majątkiem samodzielnie” – §2 umowy majątkowej małżeńskiej.

Nie obraził się.

Ziemię kupiła Joanna. Pod swoje dochody wzięła kredyt na budowę. Kamil nie ma do tego domu żadnych praw. Jeśli umrze pierwszy, w spadku po nim (do którego prawo ma również syn z pierwszego małżeństwa) domu nie będzie.

Gdyby to Joanna umarła pierwsza, prawo do spadku po niej mieliby w równych częściach Kamil i ich wspólne dzieci. Małżeństwa żyjące w ustroju rozdzielności majątkowej dziedziczą po sobie w taki sam sposób, jak gdyby żyli we wspólności. Nie dziedziczą rozwiedzeni. Jeśli Kamil zrzeknie się spadku po Joannie, dom odziedziczą wyłącznie ich wspólne dzieci. Syn z pierwszego małżeństwa nie będzie miał do niego praw.

Przeprowadzając rozdzielność majątkową, nie dzielili majątku zgromadzonego przez pierwsze lata. Jest w nim mieszkanie i samochód. Do udziału w tym majątku po śmierci Kamila syn będzie miał prawo niezależnie od tego, kto pierwszy z małżonków odejdzie ze świata.

Na co dzień o umowie majątkowej nie myślą. Wszystkie pieniądze traktują jak wspólne – z wygody. Ona ze swojego konta robi przelewy – opłaca wszystkie rachunki i raty kredytu. Prawie nic nie zostaje. Dlatego wszystkie wydatki na utrzymanie rodziny są z pensji Kamila.

Gdy klęska w biznesie

Marta ma 35 lat. Przez pięć lat miała dobrą pracę, była kierowniczką jednego z sieciowych sklepów.

Pewnego dnia właściciel sieci złożył kierownikom sklepów propozycję nie do odrzucenia: „Bierzecie swoje sklepy w ajencję albo do widzenia”. Warunki wydawały się dobre. „Jakby co, zawsze możemy się dogadać” – mówił. „Znasz mnie, czuję się za ciebie odpowiedzialny, nie dam ci zrobić krzywdy” – powtarzał. Wszyscy się zdecydowali.

Kilka miesięcy później żałowała tej decyzji. Dochody pokrywały połowę kosztów prowadzenia lokalu i spadały. W okolicy otwarto dwa centra handlowe. Liczyła nato, że nadrobi straty. Pożyczała pieniądze, by płacić czynsz i rachunki. W końcu miała dość – zdecydowała się odejść. Z niewielkim jeszcze długiem na koncie.

– Jak możesz być taka nielojalna! – usłyszała. – Jak jest kłopot, to chcesz nas z nim zostawić?

Chciała, ale okazało się, że w umowie jest zapisany sześciomiesięczny okres wypowiedzenia. Słowa „dogadamy się” z dnia na dzień straciły ważność. – Może obniżymy czynsz? – zasugerował prezes. Została.

Nigdy tego nie zrobił.

Po czterech miesiącach nic się nie zmieniło, a długi były dwa razy większe. Dobiła do 100 tys. zł. Znajomi pożyczali, bo wiedzieli, że odda. Jednak coraz częściej ktoś przychodził po pieniądze. Wpadła w spiralę długów. Rósł strach. Pojawiły się pierwsze symptomy depresji. Wykończona i bezradna zdecydowała się na ostateczne rozwiązanie. Wszystko dokładnie zaplanowała.

W tę ostatnią noc płakała, gdy wszedł jej młodszy, czteroletni, syn. Przytulił się. – Mamo, życie to jest piękne – powiedział. To był przełom.

Następnego dnia złożyła wypowiedzenie. Wiedziała, że teraz zacznie się najgorsze. Dłużnicy zaczną walić drzwiami i oknami. Nie myliła się.

Zaczęły jej drętwieć ręce i nogi. Lekarz powiedział, że to stres. Że jak nic z tym nie zrobi, to się wykończy. Dał leki antydepresyjne. Pomogło.

Na szczęście tydzień później w mieszkaniu wyłączyli prąd i o wszystkim musiała powiedzieć mężowi. Że od 11 miesięcy mają niezapłacone komorne. Że telefony. Że rachunki. Przyniósł kartkę, długopis i kazał spisać wszystko, co do grosza. Wyszło 250 tys. zł. Za ostatnie pieniądze na jego nazwisko otworzyli inny biznes. Pod te mizerne dochody i jego urzędniczą pensję mąż rozpisał terminarz spłat. Od tego dnia każde pieniądze, jakie zarobili, szły na długi. Z żelazną konsekwencją – to jego zasługa.

Długo myślała, że poradzą sobie bez kredytu. Ale jak pani w ZUS-ie zagroziła, że wejdzie na pensję męża, zdecydowali o wprowadzeniu rozdzielności majątkowej.

– Nie uchylaliśmy się od długów, ale potrzebowaliśmy odrobiny spokoju, żebym mogła cokolwiek zarobić. Pewności, że jak się pralka zepsuje i kupię nową, to nie wejdzie mi na nią komornik – mówi.

Sporządzili rozdzielność. Dzięki temu mąż wziął w banku kredyt na 60 tys. zł. Spłacili resztę zaległych zobowiązań. Po raz pierwszy od pięciu lat pomyślała, że jest dobrze.

Z perspektywy czasu ma do siebie trochę żalu o naiwność. Pozostali ajenci w sieci też dorobili się długów. Nieraz kilkakrotnie większego niż ona. Przeszli to samo piekło.

On znika, długi nie

Alicję wezwali w sprawie karnej przeciwko mężowi, bo brała pieniądze z funduszu alimentacyjnego. Na trójkę. Przyszła z dziećmi, nie miała ich z kim zostawić. Biegały po korytarzu, przeszkadzały. Pan prokurator był oburzony. A z kim miała dzieci zostawić, jak chłop zniknął? Pani prokurator miała swoje w podobnym wieku, więc bez kolejki ją wzięła do gabinetu i wszystko wyjaśniła. Jak tę rozdzielność przymusową przeprowadzić, jak rozwód – bo w karty grał i wezwań do sadu nie przyjmował.

Jemu wolność do głowy uderzyła. W latach 90., jak tylko nastała. Rzucił pracę. Firmę założył, ale nic w niej nie robił. Na kontrakt pojechał. Jak najmłodsza się w styczniu urodziła, to w marcu już go nie było.

Za to wezwania z urzędu skarbowego były, że podatek niepłacony, z ZUS-u, że składki zalegają. Sugestie znajomych, plotki, że pieniądze pożycza. Że w karty gra. Najbardziej Alicja się tego urzędu przestraszyła, że nie dość trójki dzieci, to jeszcze jego długi będzie spłacać.

Z ważnych powodów, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że majątek wspólny jest zagrożony, sąd może ustanowić przymusowy ustrój rozdzielności majątkowej. Gdy mąż zniknie bez wieści lub za granicę wyjedzie. Gdy żona pije, ćpa czy jest uzależniona od hazardu. Ale nawet jak kłamie i zdradza.

W sądzie Alicja pokazała wezwania z urzędów. Przyszli świadkowie.

– Powiedział, że samochód mu się zepsuł i 100 zł (na nowe) musi pożyczyć. Że jutro odda. Półtora roku minęło – mówili.

– Że pieniędzy mu na zakup zabrakło, a bez zakupu to go żona z awanturą z domu wyrzuci. To 50 zł. Do jutra – opowiadali.

Sąd dał wiarę zeznaniom i dokumentom. Zdecydował o rozdzielności z dwuletnią datą wsteczną – odkąd małżonek z pracy się zwolnił. Tego samego dnia do domu zastukał karciany wierzyciel. Na widok wyroku odszedł z niczym jak niepyszny. Już jego długów płacić nie musiała. Rodzinie pomału oddała. Wiadomo.

Zjawiska notarialne

Nikt nie robił badań nad małżeńskimi umowami majątkowymi. Nie ma statystyk dotyczących rodzaju zawieranych umów ani ich powodów. Notariusze zauważają jednak w swoich kancelariach pewne trendy.

– Pokolenie „pesel 72 i okolice” to połowa klientów. Młodzi, przedsiębiorczy. Z wyższą niż przeciętna świadomością prawną, a przede wszystkim z własnym majątkiem. Przychodzą najczęściej w drugim, trzecim roku małżeństwa, rzadko przed ślubem. Po rozdzielność – mówi notariusz Krzysztof Łaski.

– Od pięciu-sześciu lat obserwuję, że w większości przypadków to kobiety są inicjatorkami majątkowych umów małżeńskich. Czasem mówią: „To ja utrzymuję dom, ja zarabiam więcej” – mówi Grażyna Socha.

Czasem przychodzą też osoby w dojrzałym wieku, które zawarły drugie małżeństwo i nie planują już w nim dzieci. Dokonują trzech operacji: ustalają rozdzielność majątkową, spisują testamenty na rzecz dzieci (każde swoich) oraz zrzekają się dziedziczenia po współmałżonku, co oznacza całkowitą, bezwarunkową rezygnację ze spadku.

Są też grupy zawodowe, np. notariusze, którzy za błąd odpowiadają majątkiem. Robią rozdzielność i wszystko przepisują na współmałżonka. Na wszelki wypadek.

W Austrii i Szwajcarii rozdzielność majątkowa jest ustrojem ustawowym. W Niemczech – rozdzielność z wyrównaniem dorobków.

Procedura i ceny

Dowody osobiste, decyzje o przyznaniu NIP-u, akt małżeństwa – to zestaw do podpisania prostej rozdzielności. Poprzednia umowa majątkowa – jeśli była. Akty własności (nieruchomości, samochodów, dokumenty świadczące o nabyciu spadku lub darowizny itp.) – jeśli małżonkowie chcą dzielić wspólny dorobek.

Koszt prostej rozdzielności to 560 zł (400 zł – taksa notarialna + VAT + 38 zł podatek od czynności prawnych + wypisy 7,32 zł za stronę). Jeśli dzielimy dorobek, taksa jest naliczana od wartości majątku. Cała procedura może kosztować od jednego do kilku tysięcy złotych.

Umowa majątkowa małżeńska jest skuteczna od daty podpisania lub później. W każdej chwili można ją zmienić u notariusza.

Czyja ziemia, tego dom

Majątkowe umowy małżeńskie w większości mają na celu wprowadzenie rozdzielności majątkowej. Ustawa przewiduje jednak też inne możliwości: zawężenie wspólności majątkowej lub jej poszerzanie.

Małżeństwa, które mają rozdzielność majątkową do wspólnego worka najczęściej dorzucają grunt, który formalnie należy do jednego z nich, a na którym wspólnie wybudowali dom. Bo w razie rozwodu dom należy do właściciela ziemi. Drugi współmałżonek może co najwyżej z powództwa cywilnego domagać się zwrotu swojego wkładu.

MAGDALENA SZWARC

Imiona niektórych bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.

Korzystałam z książki Alicji Brzezińskiej „Intercyzy – umowy małżeńskie”.

WYSOKIE OBCASY nr 28 dodatek do WYSOKIE OBCASY, dodatek do Gazety Wyborczej nr 164, wydanie z dnia 15/07/2006MAŁŻEŃSTWO I PIENIĄDZE, str. 24

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *