13.03.2014

Poznałam już pewnie kilku przyszłych premierów Anglii
Zdziwiło ich. – Na rozmowie wstępnej nie było ani jednego pytania, które zmusiłoby mnie do wyrecytowania czegoś, przypomnienia sobie daty. Przytoczono kontrowersyjną myśl i musiałam się do niej ustosunkować. Profesor przedstawiał mi stanowisko przeciwne, przytaczał argumenty za nim i obserwował, jak reaguję. (Maria)
– Trzeba być aktywnym intelektualnie przez 18 godzin dziennie, siedem dni w tygodniu! Normą jest, że oprócz uczenia się robi się mnóstwo innych rzeczy. Człowiek ciągle ma poczucie: nie zdążę! Tu nie ma słabych ludzi! (Mateo)
– Mieszkam nad rzeką i często o piątej rano budzą mnie odgłosy ludzi, którzy idą na trening wioślarski. Do dziewiątej ćwiczą tam setki ludzi. (Maria)
– Z Oksfordu się nie wylatuje. Tylko 2 proc. studentów rezygnuje przed ukończeniem. (Krzysiek)
– Hall-stołówka z filmu „Harry Potter” znajduje się w college’u Christ Church, mam tam kilkoro znajomych, często do nich chodzę na lunch. (Maria)
Sportowcy, olimpijczycy
Mateusz Kusio, 20 lat, pochodzi z Lublina, na Oksfordzie studiuje filozofię z teologią. Jest na II roku. W polskiej szkole zdawał maturę międzynarodową.
Maria Wilczek, 20 lat, urodziła się w Warszawie, ale przez sześć lat mieszkała w Anglii, a siedem w Turcji. Tam zrobiła maturę międzynarodową. Studiuje na II roku PPE (polityka, ekonomia i filozofia).
Maciek Lisik z Wrocławia, 23 lata, jest na I roku magisterskiej ekonomii. Zrobił licencjat z ekonomii na prestiżowej London School of Economics (jako jeden z trojga najlepszych).
Mateusz „Mateo” Mazzini, 24 lata, też z Wrocławia, studia licencjackie zrobił na uniwersytecie w Walii. Na Oksfordzie jest na I roku magisterskiej latynoamerykanistyki.
Krzysiek Bar, 24 lata, z Krakowa, doktorant na informatyce kwantowej, w Oksfordzie studiował wcześniej matematykę z informatyką. Jest szefem Federacji Polskich Stowarzyszeń Studenckich w Wielkiej Brytanii.
Radek Nowak, 25 lat, z Rabki, robi multidyscyplinarny doktorat z biochemii, na Oksfordzie skończył inżynierię informatyczną i biomedyczną.
Niemal wszyscy byli laureatami bądź finalistami olimpiad przedmiotowych i uprawiali sport. Ich rodzice są inżynierami, prawnikami, przedsiębiorcami, uczą w szkołach lub na wyższych uczelniach. Rodzice Marysi to dyplomaci.
90 proc. – żeby się dostać
– Do 15 października trzeba wypełnić aplikację. W czterech tysiącach znaków napisać, dlaczego nadajesz się na wybrane studia. Podać przewidywane oceny maturalne i dołączyć list rekomendujący od jednego z nauczycieli. (Mateusz)
– Polskich nauczycieli trudno nakłonić, by napisali tak, jakby ktoś był geniuszem. (Maciek)
– Uczelnia zaprasza wybranych kandydatów na rozmowy.
Miałem dwie: z filozofii i teologii. Na pierwszej dostałem artykuł, na drugiej fragment Ewangelii i o nich rozmawialiśmy. (Mateusz)
– Na inżynierię rozwiązuje się zadania, zwykle nietypowe. (Radek)
– Patrzyli na sposób myślenia, dobór argumentów. (Mateusz)
– I czy cię to w ogóle interesuje. (Maria)
– Do tego test i esej do napisania. Kto się zakwalifikował, na przełomie roku dostaje ofertę z informacją, jakie oceny musi mieć na maturze, by podjąć studia. Ja dostałem ofertę na 40 punktów. To wysoki próg, bo matura międzynarodowa to maksymalnie 45 punktów i znam tylko jedną osobę, która tyle dostała. (Mateusz)
– Moja oferta wymagała matury z matematyki na 85 proc. i 80 ze wszystkich matur. Teraz oferty są na ok. 90 proc. Zdecydowanie łatwiej Polakowi dostać się na nauki ścisłe, bo matematyka jest taka sama we wszystkich językach. (Krzysiek)
120 proc. – dajesz z siebie
– Po śniadaniu jedziemy na rowerach na wykłady. Często bywam na wielu niezwiązanych z moim kierunkiem, np. dla fizyków o nieskończoności. Są niezwykle ciekawe, prowadzone z dużym poczuciem humoru. Wszystkie otwarte i nieobowiązkowe. Żal nie chodzić. (Maria)
– Po lunchu zaczynają się tutoriale, coś jak seminaria. Specjalista najwyższej klasy spotyka się z trzema, czterema osobami na dyskusję naukową. Zazwyczaj wcześniej muszę napisać esej na zadany temat. Esej otrzymuje komentarz. Nie ocenę! (Mateusz)
– Dobry tutorial poznaje się po tym, że po trzech godzinach przenosisz się z tutorem do pubu, by kontynuować dyskusję. Stajemy się jak przyjaciele, mówimy sobie na ty. Ostatnio jednego z moich profesorów zobaczyłam w telewizji BBC, bo jest autorem głośnej teorii. Od razu poszłam do niego na herbatę, żeby popytać o szczegóły jej powstawania. (Maria)
– Na sześć stron mojego pierwszego eseju z socjologii dostałem dwie strony negatywnego komentarza. Napisałem do mojej profesor: „Nie ma w nim nic, co ma jakąkolwiek wartość?”. A ona mi w indywidualnej rozmowie wyjaśniła: „Im częściej piszesz, tym częściej wystawiasz się na komentarz. A im więcej masz komentarzy, tym więcej błędów masz wypunktowanych”. Ludzie po pięć razy piszą ten sam esej. (Mateo)
– Każdy esej jest bombardowany komentarzami, bo Oksford uczy podważania. Gdy czytamy klasyków, nigdy nie mamy ich teorii pamiętać, tylko zbudować na nich nową wizję. (Maria)
– Tutoriale i wykłady (łącznie pięć-osiem godzin w tygodniu) mają dać podstawę i pokazać, jak szukać. Zdobywanie wiedzy jest pracą indywidualną. Do jednego eseju muszę przeczytać 100 stron, a esejów jest 12 w trymestrze. Każdy esej to 2000-2500 słów. Biblioteki są moją bazą, stamtąd chodzę na zajęcia i wracam. Są otwarte całą dobę. (Mateusz)
– Co tydzień muszę przeczytać 500-600 stron gęstej analizy teoretycznej, przetworzyć to, napisać prace zaliczeniowe. A jeszcze trzeba pomyśleć: „to jest temat na artykuł”, i wysłać propozycję do redaktora w „The Times”, czy „New Eastern Europe”. (Mateo)
– W moim college’u filozofię z teologią studiują trzy osoby: ja, Anglik spod Oksfordu i Albańczyk z Macedonii, który większość życia spędził w Szwecji. Myślą inaczej niż ja, mają inne poglądy, interesują się zupełnie czym innym. Polecamy sobie lektury. Dyskutujemy. (Mateusz)
– Wiele rzeczy robi się z kolegami, w grupie. (Radek)
– Chcesz się rozwijać, by móc im zaproponować coś od siebie. Nawet rozmowy przy kawie są wymagające. (Maria)
– To nie jest konkurencja, bo my nie walczymy o te same dobra. Im więcej stworzymy, tym więcej tego będzie. (Mateo)
– Nie jest tak, że chcą ci coś udowodnić, wykluczyć. Oni chcą z tobą współpracować! Tutorzy dużo oczekują, ale i dużo z siebie dają. W tygodniu dostajesz kilka godzin ich całkowitej uwagi. (Maria)
– Jak ktoś obleje egzaminy, tutorzy mają problemy, że go nie przygotowali. (Mateo)
– Ci, którzy się na studia dostali, są w stanie przez nie przejść. Bardziej chodzi o to, jak to zrobią. Chcesz dać z siebie 120 proc., by dostać wszystko, co Oksford ma do zaoferowania. (Maria)
– Oksford składa się z wydziałów, a z drugiej strony z 44 college’ów – czyli wspólnot studentów i pracowników naukowych. Tu mieszkają, jedzą, mają biblioteki. W college’u może być do 700 studentów. (Mateusz)
– Mój college na studiach licencjackich był mały – ok. 160 osób – każdy obiad jedliśmy razem. Były długie ławy. Ktoś się przysiadał i wszyscy byli siebie ciekawi. Pokoje są pojedyncze. Dla kilku – wspólna kuchenka. (Radek)
– Mój college, St John’s, jest najbogatszy i to widać. Dotowane posiłki, bardzo ładne pokoje. Chciałem grać w tenisa – tu są bardzo ładne korty. (Maciek)
– W Nuffield College jest tylko 80 osób, sami magistranci i doktoranci. Każdy dostaje po 500 funtów (2,5 tys. zł) na książki, 500 – na elektronikę oraz gabinet oprócz sypialni. Mój college – św. Antoniego – jest najbardziej międzynarodowy, bo Brytyjczycy to tylko 8 proc. A średnia na uniwersytecie to 10-15 proc. studentów zagranicznych. (Mateo)
– Christ Church jest najbardziej prestiżowy, szczyci się tym, że miał więcej premierów brytyjskich niż reszta college’ów razem wzięta. (Maciek)
– Mój University College jest najstarszy na uczelni. Ma 765 lat. Pod oknem mojego pokoju zatrzymywały się wycieczki, przewodnicy opowiadali, że tu Bill Clinton palił, ale się nie zaciągał. (Krzysiek)
– College nadaje tożsamość. Jesteś stamtąd. Norman Davies jest w św. Antonim i Timothy Garton Ash, i oni ze mną rozmawiają inaczej. Nie faworyzują, ale traktują jak swojego. (Mateo)
300 stowarzyszeń studenckich
– Kolacja jest o szóstej. Raz, dwa w tygodniu w college’ach odbywają się tzw. formale. Trzeba przyjść w todze, z butelką wina i znajomymi. Rozpoczynają się wejściem profesorów, chórem, modlitwą po łacinie. Zamykają się ciężkie, drewniane drzwi. Zapala się świece, otwiera butelki, podaje pierwsze danie i zaczynają się rozmowy.
Są dziesiątki stowarzyszeń studenckich, które organizują swoje wydarzenia: ekonomiczne, polityczne, prawnicze, historyczne. Wszystkich zachęca się, by spróbowali nowych rzeczy, poczuli się za coś odpowiedzialni. (Maria)
– Są stowarzyszenia narodowe: Polska, Litwa, kraje azjatyckie, Ameryki Południowej. My robimy andrzejki – imprezę taneczną, z wróżbami i przekąskami. (Radek)
– Jak do kin wchodził „Wałęsa”, zorganizowaliśmy wyjście dla osób zainteresowanych polską kulturą. Były spotkania z Leszkiem Balcerowiczem, Jerzym Buzkiem, Danutą Hübner, Hanną Gronkiewicz-Waltz, Aleksandrem Kwaśniewskim i wieloma innymi. (Maria)
– Stowarzyszenia zapraszają niezwykłe osoby z całego świata – przynajmniej raz w tygodniu trzeba pójść na wykład gościnny. I jest taki snobizm, że im temat jest dalszy od twojej dziedziny, tym lepiej, bo to znaczy, że masz szerokie horyzonty. Nas uwiódł Timothy Snyder, który opowiadał o teorii Holocaustu według Hitlera – teraz jeździmy na jego wykłady do Londynu. Innym razem psycholog kliniczny opowiadał, jak się w mózgu formuje fundamentalizm religijny. Kosmos! (Mateo)
– Jest stowarzyszenie blind wine tasting – umiejętność rozpoznawania win. Spotykają się znawcy Tolkiena. Wszystkie drużyny sportowe. Ja mam próby taneczne. (Maria)
– Filmy, muzyka, instrumenty wszelkiego rodzaju. (Mateusz)
– W zeszłym roku studenci literatury wystawili „Kupca weneckiego” na gondolach. „Doktora Fausta” grano przed katedrą. Przedstawienie zakończyło się przy światłach, gdy było już zupełnie ciemno. Bardzo lubię czwartkowe debaty w Oxford Union, najbardziej prestiżowym i najstarszym stowarzyszeniu debat na świecie – ma 189 lat. (Maria)
– Każdy student lub wykładowca Oksfordu po roku może zostać dożywotnio członkiem tego stowarzyszenia. Jest ono niezależne od uczelni, co w historii gwarantowało wolność wygłaszanych tam poglądów. (Maciek)
– W każdej debacie występują po cztery osoby za i przeciw jakiejś sprawie, np. legalizacji małżeństw homoseksualnych czy używaniu na wojnach dronów. (Maria)
– Zazwyczaj po każdej stronie występuje jeden student i trzy osoby merytorycznie związane z tematem – często są to parlamentarzyści brytyjscy. (Maciek)
– W strojach „white tie” (smoking) i sukniach do ziemi. Non stop drażnią się komentarzami, flirtują z widownią. Ale też stanowczo bronią poglądów. Genialny pokaz retoryki! (Maria)
– Towarzyszą temu śmiechy, krzyki, brawa widowni. Radek Sikorski prawie został szefem Oxford Union, przegrał o parę głosów. (Maciek)
– Uczestniczę w żywej wspólnocie żydowskiej. Chodzę często na wieczerzę szabasową. Zapada zmierzch i zaczyna się czas sakralny. My przestaliśmy już myśleć w ten sposób o niedzieli. (Mateusz)
– Są trzy duże imprezy polskich społeczności uczelnianych: kongres, konferencja naukowa i forum ekonomiczne. To pokazuje, że Polacy są aktywni w debacie publicznej na najlepszych uniwersytetach. Współpracują ze sobą i budują wizerunek Polski w świecie. (Maciek)
– Uniwersytet nie daje pieniędzy na działalność stowarzyszeń – to zasada. Słuszna, bo uczy przedsiębiorczości. Granty od uniwersytetu są tylko na sport. Byłem prezesem klubu siatkarskiego, mieliśmy sześć drużyn, z budżetem 20 tys. funtów, tylko 3 tys. pochodziły z uczelni. (Krzysiek)
– Pieniądze na działalność stowarzyszeń pochodzą głównie ze wsparcia biznesu – staramy się o środki od firm. (Maciek)
– Stowarzyszenie Polskich Studentów w Oksfordzie walczy o każdego funta. (Krzysiek)
45 tys. zł – kosztuje rok studiów
– W Wielkiej Brytanii studia licencjackie kosztują 9 tys. funtów (45 tys. zł) za rok. (Maria)
– Studenci Oksfordu w trakcie roku akademickiego nie mogą pracować. Ale jest pożyczka rządowa, która pokrywa te koszty. Prawie wszyscy ją biorą. (Mateusz)
– Oprocentowanie jest niemal takie jak inflacja. (Radek)
– Po podjęciu pracy potrącają z pensji niewielkie sumy, ale tylko jeśli masz dochody powyżej 21 tys. funtów rocznie. (Mateusz)
– Jeśli przez 30 lat nie będziesz zarabiać takiej sumy i nie spłacisz pożyczki, dług zostaje umorzony. (Maria)
– Poza czesnym jest rachunek za college – czyli opłaty za mieszkanie, jedzenie. Na trymestr ok. 1000-1300 funtów (5-6,5 tys. zł). Dostaję pomoc od college’u, więc zazwyczaj muszę zapłacić ok. 600 funtów. Jedzenie na mieście czy zakupy w sklepie – to dodatkowo 250 funtów na trymestr (1250 zł). Raz w miesiącu rodzice wysyłają mi obfite paczki żywnościowe, co jest praktyką bardzo popularną. Do tego trzeba doliczyć przeloty do domu. (Mateusz)
– Studenci z Wielkiej Brytanii mogą wziąć tę rządową pożyczkę również na koszty utrzymania. My nie możemy. (Radek)
– Na studiach doktoranckich mam stypendium, ale na poprzednie cztery lata rodzice wydali na mnie ok. 30 tys. funtów (150 tys. złotych). Mój tata nie mógł studiować za granicą, więc gromadził pieniądze na studia dla nas. (Krzysiek)
– Na studiach licencjackich na LSE żyłem ze stypendium od założyciela linii lotniczych Easy Jet, który skończył tam ekonomię i co roku funduje dziesięć grantów. (Maciek)
– Na Oksfordzie nie ma stypendiów na studiach licencjackich. Możesz dostać maksymalnie 200 funtów na trymestr od college’u. College ma pieniądze z darowizn. Przez setki lat ludzie w testamentach przekazywali pieniądze i nieruchomości. College jest właścicielem powierzchni handlowych, biurowych. 37 proc. absolwentów mojego college’u regularnie przekazuje mu pieniądze – to kilka milionów funtów rocznie. Kapitał jest inwestowany. (Krzysiek)
– Przeciętny student angielski po studiach licencjackich ma do spłacenia 25-27 tys. funtów. Na studia magisterskie i doktoranckie nie ma pożyczek rządowych, tylko komercyjne. Jak dług ma dojść do 60 tys. funtów, wahają się. (Mateo)
– U nas podejrzanie się patrzy na osoby z licencjatem, a w Anglii może jeden na pięciu dalej się uczy. Moje studia magisterskie są szczególnie drogie – 15 tys. funtów rocznie (75 tys. zł) za samo czesne, do tego koszty życia. Studia są dwuletnie. Ja dostałem stypendium od Economic & Social Research Council, organizacji finansowanej przez rząd brytyjski. Pokrywa wszystkie koszty. Jeśli pójdę na studia doktoranckie, przedłużą mi je na kolejne lata. (Maciek)
– Gdańsk funduje stypendium im. Fahren-heita kilkudziesięciu swoim maturzystom, którzy dostali się na zagraniczne uczelnie. Innych stypendiów dla studiujących za granicą właściwie nie ma. Budowanie bazy wsparcia finansowego dla polskich studentów to jeden z głównych celów działalności Forum Polskich Stowarzyszeń Studenckich. Przekonujemy darczyńców, by te stypendia ufundowali. (Krzysiek)
90 proc. absolwentów ma po roku dobrą pracę
– Po II roku dostałem się na staż do banku inwestycyjnego w City, w dziale fuzji i przejęć. Wynagrodzenie było takie jak dla analityków zatrudnionych na stałe. Praca od dziewiątej do trzeciej-czwartej nad ranem. Oczywiście też w weekendy. Przy dużych obrotach i wszystko na już. Fascynują mnie rynki finansowe i fajnie było zobaczyć, jak to działa. Dużo się uczyłem. Po stażu dostałem ofertę stałej pracy. (Maciek)
– W Polsce pracodawca nie patrzy, jaką mam ocenę na dyplomie, a ja powinienem dziękować Bogu, że z humanistycznym wykształceniem zechciał mi dać robotę. W Anglii mam dyplom z wyróżnieniem z dwóch kierunków, sześć staży, referencje od pani konsul, znam języki, dyplom Oksfordu zaraz będę miał – wiem, że to jest wartość i mam prawo stawiać warunki. (Mateo)
– Rok od dyplomu ponad 90 proc. studentów Oksfordu ma dobrą pracę. (Maciek)
– W dzisiejszych czasach gwarancje nie istnieją. Oksford jest bardzo dobrą piłą mechaniczną, ale las trzeba wykarczować samemu. (Mateo)
Kilkaset osób – mój krąg biznesowy
– Tu poznałem teologię świecką. Jestem teraz bardziej otwarty na prądy liberalne. W Anglii procesja Bożego Ciała idzie chodnikiem i trzeba uważać, żeby nie potrącił cię samochód. Ale tutaj jest miejsce dla każdego. (Mateusz)
– Mam większą motywację do nauki, niż miałbym w Polsce. (Krzysiek)
– Dzięki nocom przegadanym z ludźmi z innych kierunków czujesz się, jakbyś studiował je wszystkie naraz! (Radek)
– Oksford dał mi przyjaźnie. W najbliższym kręgu pięć-sześć osób. Dobrych znajomych zostanie pewnie 30. I biznesowy krąg, sieć kontaktów – na pewno kilkaset osób. (Krzysiek)
– Poznałam już pewnie kilku przyszłych premierów Anglii. (Maria)
– Zaskoczyło mnie, że w grupie tak silnych indywidualności można żyć bez zgrzytów. Kompromis jest kluczem. Nie sztuka postawić na swoim. (Mateo)
– Moje wartości raczej zrealizowały się na Oksfordzie, niż zmieniły. (Maria)
– Moja rodzina jest dla mnie ważna, moja wiara. Priorytetem jest zostać mądrym, dobrym człowiekiem i wieść szczęśliwe życie. Cenię Oksford, bo czuję, że on to życie do mnie przybliża. (Mateusz)
Kilka lat chcę pracować za granicą
– Oksford inwestuje w młodych nie po to, by świat konserwowali, tylko go twórczo zmieniali. (Mateusz)
– W perspektywie kilku lat powrót do Polski i praca nad własnym biznesem. (Maciek)
– Najpierw w firmie farmaceutycznej – Polska albo Niemcy, Szwajcaria. Potem chcę otworzyć firmę w Polsce. (Radek)
– Najpierw w konsultingu, bo najwięcej można się nauczyć. Przez kilka lat w Anglii. Potem przejście na kierownicze stanowiska w firmach z WIG20. A potem bardzo bym chciał przejść do sfer rządowych. (Krzysiek)
– Chciałbym kontynuować karierę akademicką. W Wielkiej Brytanii, bo tam są lepsze warunki rozwoju. (Mateusz)
– Gdybym wybrała karierę akademicką, byłoby mi łatwiej zostać tam. (Maria)
– Myślę o doktoracie i chcę go robić w Oksfordzie, Cambridge albo Londynie. Potem parę lat pouczyć. Może w Oksfordzie czy na Harvardzie? Ale nie wykluczam, że będę chciał wrócić do Polski i np. w Ministerstwie Nauki pracować po kilkanaście godzin na dobę, żeby polskie studia stały się przygodą z jakością! (Mateo)
Dwa światy
– Wielka Brytania to kraj bardzo porządnie ułożony. Na uczelni o nic nie trzeba prosić, wszystko robi sama z siebie. Elektronicznie, często w pół godziny można dostać odpowiedź. W zasadzie nie zdarza się, żeby profesorowie uczyli na więcej niż jednej uczelni. (Maciek)
– Jest merytokracja. Ludzie wolą poprzeć kogoś, kto ma inne poglądy, ale ze względu na swoje kompetencje i dokonania będzie podejmował lepsze decyzje. Jak masz rację i podpierasz to danymi, oczekuje się, że to głośno powiesz. Bez względu na staż. (Krzysiek)
– Tam można bardziej otwarcie krytykować instytucję, w której się jest, bo nieustannie szukają sposobów, by ją ulepszyć. (Mateo)
– PRL był opresyjny wobec inicjatywy, a zachodnie społeczeństwa są zbudowane na tym, że ludzie się wychylają, nie boją ryzyka, odpowiedzialności. (Maciek)
– Są różnice między Polską a Anglią, ale nie miałem szoku kulturowego. Jak w domu czuję się tylko w Polsce, w Lublinie. Ale w Oksfordzie nie czuję się obcy! Oksford tworzy moje przyszłe życie. Dostałem się tam, wiec czyje jest to miejsce, jeśli nie moje?! (Mateusz)
– Nam nie jest źle z tym, że jesteśmy Polakami! A w porównaniu z Brytyjczykami moje spojrzenie jest szersze, bo w wakacje gram w kosza z kolegami z rejonowego gimnazjum – niektórzy z nich następnego dnia wstają o 5.30, by o 7 zacząć pracę magazyniera. (Mateo)
– W Londynie absolwenci zarabiają kilkadziesiąt tysięcy funtów rocznie, ale są jednymi z tysięcy. W Warszawie jest się jednym z setek. Zarabia się połowę tego, co w Londynie, ale ważniejsze jest, ile się nauczysz i kiedy wejdziesz do zarządu. W Polsce to łatwiejsze. (Krzysiek)
– Na stażu w Warszawie sam chodziłem na spotkania z członkami zarządu naszego klienta – dużej spółki. W Anglii byłoby to nie do pomyślenia. (Maciek)
– Mam poczucie, że byłoby nie w porządku, gdybym nie wrócił. Wewnątrz czuję, że trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, by poprawiać sytuację Polski. (Krzysiek)
– Jeżeli mieliby to robić ludzie, którzy nigdy nie mieszkali poza Polską, skąd mieliby wiedzieć, jak to może wyglądać? (Maciek)
– Nie wszyscy wrócimy. Na imprezach polskiego stowarzyszenia cały czas spotykam studentów, o których nie wiedziałem, że są Polakami. (Krzysiek)
– Dziewczyna, z którą tańczyłem na studniówce? W sierpniu, w Rabce, będziemy mieli góralskie wesele. (Radek)
„Polskiego Oksfordu nie będzie” – rozmowa z prof. Januszem Czapińskim i jego synem Janem studiującym w Bolonii w sobotnim „Magazynie Świątecznym”
Polacy za granicą
Za granicą studiuje obecnie między 30 tys. a 40 tys. polskich studentów (a zagraniczne uczelnie skończyło już ponad 80 tys. Polaków). Większość studentów wybiera Wielką Brytanię i Niemcy (po ponad 10 tys. studentów.) Po 2-3 tys. Francję, Austrię i USA. Mniej we Włoszech, Hiszpanii, Danii, Holandii, Irlandii i Belgii. Polscy studenci na najlepszych na świecie uczelniach (według tegorocznego QS World University Rankings):
1. Massachusetts Institute of Technology (MIT) – 3.
2. Harvard University – 30.
3. University of Cambridge – ok. 200.
4. UCL (University College London) – 188.
5. Imperial College London – 117.
6. University of Oxford – ok. 200.
Na studia licencjackie na Oksfordzie dostaje się co roku 20-25 Polaków, co dziesiąty chętny. Jest już około 500 polskich absolwentów tej uczelni.
(Dane OECD, UNESCO, Eurostat).
Na Oksfordzie
Na uczelniach Wielkiej Brytanii działa kilkadziesiąt polskich stowarzyszeń studenckich zrzeszonych w Federacji. Wspólnie pozyskują środki na działalność (od firm, organizacji rządowych i pozarządowych oraz od absolwentów).
W tym roku polscy studenci już po raz trzeci organizowali Forum Ekonomiczne (z budżetem powyżej 20 tys. funtów) w London School of Economics, po raz siódmy polski kongres (w tym roku odbył się w Oksfordzie i był podsumowaniem dziesięciu lat Polski w Unii Europejskiej) oraz konferencję „Nauka. Polskie perspektywy” na Cambridge. Imprezy te gromadzą po kilkuset uczestników.
Polskie stowarzyszenia zapraszają na nie prezesów największych polskich firm i np. zachęcają do podniesienia poziomu praktyk, tak by studenci rzeczywiście się na nich uczyli. Studentom z kraju pokazują z kolei, jak organizuje się praktyki w Wielkiej Brytanii, by byli bardziej wymagający w stosunku do polskich pracodawców.
