Jak działa transport publiczny w USA? Pociąg lub korporacyjny autobus – możesz. Własnym autem lub Uberem przez Dolinę Krzemową przejedziesz jednak najsprawniej.
Przez Dolinę Krzemową jedzie pociąg – Caltrain się nazywa. Piętrowy. Że w weekendy, co półtorej godziny, przemilczę. W dni powszednie, w godzinach szczytu z San Francisco w głąb Bay Area wywozi tysiące ludzi. Żeby zrobić to sprawnie i skrócić nawet o połowę czas przejazdu (każdego szybciej dowieźć do domu) pociągi zatrzymują się co kilka stacji, więc wsiadając musisz wiedzieć czy to ten, który zatrzyma się na twojej. I mocno trzymać się ławki, jeśli akurat czekasz na stacji, na której przejeżdżający pociąg się nie zatrzymuje. Trąbią, ale nie zwalniają.
Kierownik pociągu to jego gospodarz. Zapowiada stacje, często zabawnie, ale też przeprowadza boarding – wpuszcza na peron na pierwszej stacji, a na pozostałych, gdy wszyscy wsiądą i wysiądą, daje znak do odjazdu. Odpowiada za pociąg od strony technicznej – widziałam jak prowadził podpinanie wagonów. To on dbał o pasażerów w przypadku drobnej kolizji pociągu czy nagłej awarii.
Długo wydawało mi się, że skoro lokomotywa znajduje się na czele pociągu wyłącznie w kierunku San Jose, to oznacza, że w kierunku San Francisco jadą automatycznie, może przy pomocy monitorów? Okazało się jednak, że nie. Ostatnio dostrzegłam maleńką kabinkę na podwyższeniu pierwszego wagonu pasażerskiego.
Metro BART i autobusy widmo.
W poszczególnych miasteczkach Doliny Krzemowej komunikacji publicznej można właściwie nie zauważyć. Przystanki cienkie jak znaki drogowe. Autobusy też właściwie ledwie dostrzegalne, bo rozkładowo jeżdżą co dwie godziny – wymiennie, raz jeden, raz drugi, raz trzeci – po różnych trasach. I: „rozkładowo”, to też określenie z gatunku umownych: plus/minus trzydzieści minut. Na pytanie: „dlaczego nie jeździcie zgodnie z rozkładem?” odpowiedź jest prosta: „Z jakim rozkładem?!” I nie uświadczysz go na przystankach. Są ulotki wewnątrz pojazdu, albo Google. Autobusami jeżdżą właściwie wyłącznie emeryci. Pojedynczy, podjeżdżają do najbliższej stacji kolejki i do centrów handlowych. W efekcie kierowcy zatrzymują się tylko na żądanie. Jeśli chcesz wysiąść, musisz podejść do pierwszych drzwi. I ostatnie kursy realizowane są w okolicy 9 wieczorem, później do domu publicznym transportem nie dojedziesz. A odległości są tu spore, bo Dolina w promieniu nawet 30 kilometrów od kolejki jest szczelnie oblepiona miasteczkami – sypialniami.
W samym San Francisco sieć komunikacji publicznej jest gęstsza. Niemniej jednak coś jak metro – kolej BART (jedna linia – no dobrze, trochę się rozgałęzia – cztery) sprawia wrażenie, jakby jej wagony przyjechały żywcem wyjęte z lat 70-tych. W wielu tramwajach i autobusach wzdłuż wagonu na wysokości okna rozwieszona jest metalowa linka. Chcesz wysiąść? Pociągnij. (Oj, rozpieściła nas ta Unia Europejska inwestycjami w infrastrukturę transportu publicznego. W Warszawie, bezdyskusyjnie.)
Własnym autem, autobusem korporacyjnym lub Uberem
W efekcie wszyscy jeżdżą tu samochodami, a jeśli mają dzieci, zmuszeni są posiadać nawet trzy auta. I oczywiście są one piękne, wielkie – benzyna jest tania. Autostrady po sześć pasów w jedną stronę. Oczywiście najczęściej zakorkowanych, bo nie ma takiej ilości pasów, jakiej nie dałoby się zapełnić.
Gigantyczne korporacje technologiczne, które zatrudniają dziesiątki, a nawet setki tysięcy pracowników, muszą z całej Doliny zwozić ich do pracy, firmowymi autobusami. Ogranicza to ilość koniecznych parkingów i korków. W autobusach jest wi-fi, więc jeśli zalogujesz się do systemu i pracujesz, czas dojazdu liczy ci się do czasu pracy.
W takich warunkach życie ratuje Uber (czy Lyft, jego konkurencja). Rozkwita tu w nowe funkcjonalności. Oprócz normalnych przejazdów, znanych również w Polsce, możesz tu wziąć Uber Pool i Express Pool – wtedy dzielisz przejazd z innymi pasażerami – jest tańszy i szybszy. Kiedy zamawiasz usługę, zgarnie cię kierowca, który za chwilę będzie tędy jechał w wybranym przez ciebie kierunku, z pasażerem, który wybrał tę samą opcję przejazdu. Czasem musisz kawałek podejść, może 50 metrów do rogu ulicy albo na pas w określoną stronę. Na dłuższej trasie kilka osób może się do ciebie dosiadać i po drodze wysiadać. Klientów jest tak dużo, że zgłoszenia realizowane są niemal w czasie rzeczywistym. Odnoszę wrażenie, że Uber jest podstawowym środkiem transportu w Silicon Valley. Wykończył licencjonowane taksówki, co potwierdzają kierowcy Ubera – niegdyś taksówkarze.