Szkoła w Dolinie Krzemowej.

Tu nikt nie ratuje dzieci przed edukacją. Do szkoły idą pięciolatki, a do tego, o zgrozo, nie dość, że nauczycielki zmieniają się co roku, to jeszcze w sierpniu miesza się dzieci z całego rocznika i od nowa buduje klasy. W szkołach ponadpodstawowych na każdą niemal lekcję idzie się z innymi dzieciakami. Chodzi o to, by od najmłodszych lat uczyły się budować relacje z osobami, których nie znają. Ciągle i ciągle, i ciągle, otwierały się na nowych ludzi. By umiały budzić sympatię i budować relacje. Ot, szkoła w Dolinie Krzemowej.

Jak budować relacje? 
Wszystko, co tu napiszę, należy opatrzyć zastrzeżeniem, że tu każdy dystrykt może sobie ustalić w edukacji inne zasady, a liczne mikroklimaty modyfikują szkolne rutyny.
Rok szkolny rozpoczyna się w okolicy połowy sierpnia, za to prócz wakacji są dwie dwutygodniowe przerwy w trakcie roku.
Temat szkoły warto jednak zacząć od budynków. Podstawówki mieszczą sześć roczników – „zerówka” i pięć klas (jeszcze siódma, mała, dla dzieci które rocznikowo się kwalifikują, ale we wrześniu nie ukończyły jeszcze wymaganego wieku) – często są zbudowane na planie sześciu kół (albo brył). Te okrągłe, jednopiętrowe budynki podzielone są na klasy z głównymi wejściami z podwórka. Z każdej jest też wyjście do wnętrza budynku, gdzie znajdziemy aulę, bibliotekę i toalety (tu nazywane restroom-ami). Dzieci zostawiają plecaki na dworze, bo niemal nigdy nie pada. Mają w nich głównie kopertę do komunikacji z rodzicami i pudełko z lunchem, który rodzice przygotowują swojemu dziecku sami. Wszystkie materiały edukacyjne dostarczone są przez nauczycielkę. Przed wejściem do klas są też stoliki, przy których w trakcie przerwy dzieci jedzą. Jest także boisko i place zabaw.
Tu nikt nie ratuje maluchów przed edukacją – do szkoły idą pięciolatki, a do tego, o zgrozo, nie dość, że nauczycielki zmieniają się co roku, to jeszcze w sierpniu miesza się dzieci z całego rocznika i od nowa buduje klasy. W szkołach ponadpodstawowych na każdą niemal lekcję idzie się z innymi dzieciakami. Chodzi o to, by od najmłodszych lat uczyły się budować relacje z osobami, których nie znają. Ciągle i ciągle, i ciągle, otwierały się na nowych ludzi. By umiały to robić, budzić sympatię i budować relacje. Co nie oznacza, że nie powstają przyjaźnie. Człowiek zawsze „złapie” kogoś z kim czuje się nadzwyczaj dobrze, by został z nim na dłużej.
Spóźnienie do szkoły przekraczające 10 minut, skutkuje uruchomieniem akcji informacyjnej do rodziców – mailami, telefonami, sms-ami – gdzie jest dziecko? To na wypadek porwania, które tutaj są obsesją, albo może zdarzają się częściej, więc ludzie są na nie wyczuleni. Przed bramą szkoły policjant codziennie wita dzieci. Nie można po prostu napisać dziecku usprawiedliwienia – nieobecność musi być zapowiedziana i potwierdzona na przykład przez lekarza, jeśli spowodowała ją u niego wizyta. Spektakularne zaćmienie słońca widoczne w sąsiednim stanie, nie jest wystarczającym powodem do nieobecności. Słyszałam, że kiedy rodzina nie stawiła się na rozpoczęciu roku, dzieci zostały ze szkoły wykreślone. Choć z drugiej strony, pewne ustępstwa można ze szkołą ustalić.

Procedury są dobre
Podczas szkolnej wycieczki zepsuł się autobus. W polskiej szkole rodzice dowiedzieliby się o tym zapewne po powrocie, albo przypadkowo, od któregoś z dzieci przez telefon, co mogłoby spowodować „nakręcanie” się wirtualnych zdarzeń. Tu procedury nakazują dyrekcji powiadamianie rodziców na bieżąco o zaistniałym incydencie i postępach w jego usuwaniu. Dostają sms-y z informacją o tym, że jeden z trzech autobusów się popsuł, więc stoi tu i tu, ale już na miejsce jedzie pojazd zastępczy. Nikomu nic się nie stało, a dzieci są pod opieką określonej osoby. Potem powiadomienie, że zamienny autobus już przybył, a dzieci się przesiadły. Na koniec, że temat jest zakończony, bo wszystkie dzieci znajdują się już w miejscu docelowym i dobrze się bawią. Tu procedury są czymś wszechobecnym i działają. Alarm, powiadamianie o postępach w usuwaniu kwestii i info o odwołaniu alarmu. Nawet jeśli ktoś w sklepie niefrasobliwie zażartuje i przestraszy klienta w kolejce, wszczyna się procedurę wyjaśniającą. Gdy jest podejrzenie wycieku gazu, mieszkańcy okolicy są powiadamiani. Dzieci regularnie ćwiczą alarm przeciwpożarowy (trzeba szybko wyjść na zewnątrz), alarm na wypadek trzęsienia ziemi (trzeba wejść pod stół, skulić się i przykryć rękami kark, a następnie wybiec na boisko), czy lock alarm (w razie strzelaniny – wszystkie drzwi i okna zamyka się na klucz i nie wolno wpuścić nawet kolegi, który wyszedł do toalety). Tu jest raczej oczywiste, że procedury i ich przestrzeganie ułatwiają życie, a nawet je ratują. Polacy powinni to wiedzieć najlepiej, ale zbyt często liczą na to, że mają wystarczająco dużo władzy, bo się na nie nie oglądać. Władzy grawitacja nie dotyczy.

Wsparcie dla obcojęzycznych
Moja bratanica w zeszłym roku rozpoczęła edukację w zerówce, w dobrej szkole publicznej – w rankingach 10/10. W tym miasteczku na przedmieściu San Francisco wszystkie szkoły są bardzo dobre i mają podobny ranking, dlatego wielu rodziców na początku roku w którym dziecko obejmuje obowiązek szkolny, przeprowadzają się do dystryktów w których szkoły są lepsze, choć czynsze znacząco wyższe. Bratanica szkołę uwielbia! Biegnie do niej jak na skrzydłach! Ponieważ do USA przyjechała zaledwie kilka miesięcy przed rozpoczęciem nauki, gmina, by przekonać się, czy dziewczynka potrzebuje wsparcia, zaprosiła ją na rodzaj egzaminu z języka angielskiego. Badają wszystkie dzieci które pochodzą z mieszanych rodzin, albo takich, gdzie angielski nie jest w domu językiem podstawowym. W efekcie, przez cały rok, kilka razy w tygodniu wraz w kilkorgiem innych dzieci z klasy (bo przyjeżdżających jest tu mnóstwo) przez dodatkową godzinę nauczycielka powtarzała z nimi zagadnienia o których była mowa na lekcjach i upewniła się, że zrozumiały kluczowe kwestie.

Prace domowe
Zadania domowe zadawane były w poniedziałek, na cały tydzień z góry. Odrobione miała oddać w piątek. (Weekend jest do odpoczywania.) Przy takim systemie musiała planować, codziennie zrobić coś, bo w jeden wieczór nie dałaby rady wykonać wszystkiego. Jednak w tym roku, w szkole ustanowiono inne zasady. W badaniach wyszło, że prace domowe nie przynoszą oczekiwanego pożytku, więc je zlikwidowano. W domu, zamiast odrabiania lekcji jest czas na czytanie książek i właśnie wspólnego czytania się od rodziców oczekuje, co jest powiedziane wprost.

Każdy jest godny.
I nieustający storytelling. Dzieci uczą się mówić o sobie – o swoich potrzebach, zainteresowaniach, co lubią, czego nie lubią, co sądzą, kim są. Cały czas przygotowują publiczne wstąpienia. Chwilami mam wrażenie, ze wszystko tu ludzie układają w historię.
I jeszcze: Yearbook. Pod koniec roku każdy dostaje album ze zdjęciami, nazwiskami, a nawet opisami uczniów i pracowników szkoły. Są tu wszyscy, również „pan od śmieci” i „pani, która przeprowadza nas przez ulicę.” Każdy jest „godny” by się tu znaleźć, bo bez jego pracy nie byłoby szkoły. Są częścią wspólnoty.
Po zakończeniu roku, gmina znów przeprowadziła sprawdzian z języka. Bratanica jest niemal w normie dzieci, które tu się urodziły. W kolejnej klasie spotka tylko jedną koleżankę z poprzedniego roku.

 
O edukacji na Stanfordzie, kliknij: tutaj
O najlepszych uniwersytetach świata, kliknij: tutaj 
O różnicach kulturowych między Polską a Doliną Krzemową, kliknij: tutaj.
O bezdomności w Dolinie Krzemowej, kliknij: tutaj.
O transporcie publicznym w Dolinie Krzemowej, kliknij: tutaj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *